Artykuł znaleziony w sieci:
* * *
Mity marcowe 1968
Autor: Remigiusz Włast-Matuszak
luty 2006
Jest kilka prac czysto chronologicznych, opierających się na źródłach prasowych, są też relacje uczestników, ale nikt "nie dotarł" do prostej prawdy o prowokacji przygotowanej przez członka BP PZPR, szefa MSW gen. Mieczysława Moczara, prowokacji skierowanej przeciwko I sek. PZPR Władysławowi Gomułce i jego ekipie.
W 1967 w porywie szczeniackiej głupoty przeniosłem się z Wydziału Historii UW, na Wydział Filozofii, i nowo tam utworzony Instytut Nauk Politycznych. Już na pierwszym wykładzie u dr Szackiej zdrętwiałem, gdy w przerwie osiemnastoletnie szczeniaki zaczęły do siebie mówić per "towarzyszu" - (dopiero potem przeszli między sobą na "ty").
Wśród 120 studentów, ja wraz z Andrzejem Dąbkowskim (synem "kułaka" spod Czerwieńska), i trzecim chłopakiem Włodkiem Mizerką z Targówka(?), tworzyliśmy matecznik "reakcji". Do stycznia 1968 nic nie wskazywało na nadchodzący kryzys polityczny. Życie toczyło się siermiężnie, a o "zdjęciu" Dziadów z afisza itd., dowiadywaliśmy się z Wolnej Europy. Dopiero po feriach świątecznych aktyw ZMS i kadra z PZPR, zaczęli roznosić ulotki uświadamiające studentów "kto to są Komandosi" i ich szef Adam Michnik.
Naiwnie zapytałem nijakiego Matejewskiego (bratanka zastępcy Moczara), ilu jest tych "komandosów", czego oni chcą - wywołało to odwrócenie się na pięcie. W pierwszych dniach marca, w gablotkach pojawiły się odezwy ZMS przestrzegające przed komandosami Michnika. 4 marca z UW zostali relegowani Michnik i Szlajfer.
6 marca w gablotkach i pod pulpitami ławek leżały ulotki wzywające do bojkotu wiecu wyznaczonego na 8 marca. To z tych zawiadomień roznoszonych przez aktyw PZPR i ZMS, całe UW dowiedziało się o terminie wiecu. 8 marca w południe, wraz z Dąbkowskim pobiegliśmy na skwer przed BUwem (starym).
Z tonu i ostrości propagandy antywiecowej spodziewaliśmy się wielotysięcznego tłumu, a tu w prawym, bliższym Krakowskiego Przedmieścia, rogu skwerku, między cisami (rosną do dzisiaj) stało około 40 osób, a w oddaleniu od nich około 100.
"Komandosi" trzymani "na barana" przez kolegów odczytali protest w sprawie relegowania Michnika, parę zdań o Dziadach, o Konstytucji PRL, a po 10 minutach zapanował kompletna konsternacja i cisza. Wtedy Baśka Toruńczyk, ówczesna dziewczyna Michnika, odczytał apel ponownie, i potem po raz trzeci przeczytano ten sam tekst. Próbowano skandować jakieś hasła, ale nikt ich nie podchwycił, i wiec praktycznie upadł.
Z lewej strony skweru stała w "formacji trójkąta" grupa aktywu ZMS i ZSP pod przewodem starosty naszego, pierwszego roku INP - Heńka Szafira - ( czasami drukuje korespondencje z Jerozolimy w Newsweeku), który (bez megafonu) usiłował polemizować z komandosami. W tej grupie też nie było entuzjazmu, i po zaledwie 30 minutach wiec umierał śmiercią naturalną, a studenci zaczynali rozchodzić się do swoich zajęć.
I tak by się skończyły słynne WYDARZENIA MARCOWE '68, gdyby w tym momencie na teren UW, od strony Krakowskiego, nie zaczęły wbiegać grupy cywilów, milicjantów, i nie wjeżdżać obdrapane autobusy z aktywem PZPR i ORMO - można ich było poznać po jesionkach w jodełkę i koszmarnych, welurowych kapeluszach. To oni wywołali zajścia, odpychając wszystkich wychodzący studentów od bramy, i tłukąc każdego, kto usiłował opuścić skwerek.
Siłą rzeczy zostaliśmy zagnani pod rektorat w Pałacu Kazimierzowskim, gdzie prorektor "komuch" Rybicki wyszedł na balkon z łańcuchem na piersiach, i wzywał do rozejścia się, co było oczywiście niemożliwe, ponieważ wszystkie boczne uliczki UW były zablokowane przez ORMO i tajniaków.
Dopiero teraz wydarzenia marcowe stawały się wydarzeniami. Nie były to w jakiejkolwiek mierze rozruchy w obronie Michnika i komandosów, tylko spontaniczny odruch samoobrony napadniętych studentów, który to odruch następnego dnia przerodził się w wystąpienia antykomunistyczne skierowane przeciwka władzy PRL.
Starannie przygotowana prowokacja szefa MSW gen. Moczara i jego ludzi takich jak dr Walichnowski, gen. Korczyński, ambasador Ptasiński, v-min. Matejewski, Kazimierz Kąkola itd., zaczynała nabierać rozmachu.
Studenci zgromadzeni przed zamkniętą bramą UW zaczęli wycofywać się
Krakowskim Przedmieściem i Nowym Światem napierani przez oddziały
milicji. (Wróciłem przez wydział geografii do budynku filozofii ze
zdartym gardłem - nie mogłem zupełnie mówić od wrzeszczenia, jak i
oddychać, od zmasowanego ataku gazowego).
Moczar doniósł też Gomułce treść rzekomo wznoszonych haseł : "Precz z Gomułką"; "Zambrowski do biura!" - co było tanim wymysłem.
9 marca brałem z kolegami udział w wiecu, w auli Politechnik Warszawskiej. To już był prawdziwy wiec, manifestacja narodowa i antykomunistyczna ( nikt nie wspominał nawet o Michniku i "komandosach")- . Po wiecu, gdy kolos Polibudy już się "rozbujał", wyszliśmy w pochodzie skierowanym pod MSW na Rakowieckiej (budynki były wtedy nie ogrodzone - a od strony pustego Pola Mokotowskiego można było tam wejść bez problemu). Czoło pochodu w równych rzędach zaczęło maszerować Polną, wznosząc hasła Gestapo, gestapo", "Pachoły!" itd.
W przypadku tego pochodu, milicja i SB zadziałały w pełni profesjonalnie - szedłem w około 12 rzędzie, gdy nadbiegły dwa odziały ZOMO z tarczami i pałami, i zaatakowały czoło pochodu z obu stron, od Mokotowskiej i od Wawelskiej, rozbijając go na wysokości 15-go rzędu!
Pochód został zawrócony ku Politechnice ( zaczął się strajk okupacyjny PW), a odcięte czoło pochodu został pognane aż do Placu na Rozdroży. Biegliśmy po błocie i gruzie dzisiejszego wykopu Trasy Łazienkowskiej.
W wieżowcach, po lewej stronie Placu na Rozdrożu, ludzie pochowali nas po mieszkaniach i częstowali herbatą. Atmosfera była jak w czasie okupacyjnej łapanki - pełna solidarność społeczna skierowana przeciw okupantowi!
Zabłocony i z rozciętym uchem (dostałem kamieniem, przeznaczonym dla ZOMOwców) dotarłem koło 13:00 na wydział. Rozgorączkowany pobiegłem na piętro gdzie natknąłem się na naradzające się resztki "komandosów" - gdy relacjonowałem wypadki na Politechnice, nagle zrozumiałem, że te wymuskane siksy w zachodnich ciuchach i ich kolesie jeżdżący trymphfami, biorą mnie za "użytecznego idiotę".
(I tak IM już zostało - zawsze uważali się za jedynych godnych i powołanych do rządzenia Polską - tak było na Uniwerku - potem w KOR-ze, przy Okrągłym Stole, w UD, UW i dzisiaj w PD. Mając dzisiejszy zasób wiedzy, z przerażeniem stwierdzam, że moczarowskie ulotki opisujące ich jako "polityczny odłam bananowej młodzieży", których tatusiowi odpadli w wewnątrzpartyjnej walce między "natolińczykami" a "puławianami", nie wiele mija się z prawdą.
Faktycznie były to w 90% dzieci odsuniętych z PZPR "funków" pochodzenia żydowskiego, bo w PPR-PZPR antysemityzm był podstawowym orężem walki o stołki. Od dziecka byli wychowani w realiach właścicieli Polski Ludowej, a gdy im to zabrano, zaczęli walczyć o rewizję linii PZPR, o prawo do utraconego, komunistycznego raju - gdzie latami, jako wybrańcy mieli według zasady "każdemu według potrzeb". Dzisiaj grupa ta wraz z klientelą liczy 600 ? 800 osób i uważa, że ma dalej niezbywalne prawo do rządzenia 38 milionowym narodem!)
Rozruchy były dalej rozdmuchiwane przez SB - zatrzymywano w okolicach UW wszystkich studentów, zabierano legitymacje, pałowano bez przyczyny, rozpowszechniano nekrologi rzekom zabitych studentek!
Machina prowokacji szła pełną parą - TV i Słowo Powszechne, Kurier Polski szalały - Bolesław Piasecki odreagowywał wszystkie upokorzenia prywatne i polityczne, jakich doznał z "rąk" ppłk. Luny Bristigier. Pouczał "Trybunę Ludu" i KC PZPR jak rozprawić się z syjonistami (ówczesny synonim Żydów). Nagonka antysemicka została rozpętana jak za najlepszych czasów carskiej Ochrany.
W Audytorium Maximum odbyły się trzy wiece studenckie, to po prostu były spontaniczne wystąpienia powstańcze młodzieży polskiej, skierowane przeciw komunie, PRL-wi, i pachołkom ZSRR!
Około 19 marca do ciasnego umysłu Gomułki dotarło, że prowokacja jest skierowana przeciw niemu, i jego rodzinie. Kampanię zaczęto wyciszać.
Efektem wydarzeń była emigracja około 20 tys. Żydów - niedobitków ocalałych z Zagłady, pacyfikacja "przedwojennej resztówki" inteligencji polskiej - śmierć Zawieyskieg, i wkrótce też Pawła Jasienicy.
Złamanie karier życiowych kilkuset zdolnych studentów w całej Polsce, usuniecie do listopada ?68 z PZPR około 230 tys. (!) ludzi - (a więc wszystkich niewygodnych, i nie wykazujących entuzjazmu dla antysemickich czystek - przyjęto natomiast do partii około 4 tys. aktywistów marcowych), czystka w wojsku dokonana przez gen. Jaruzelskiego (dzisiejszego przyjaciela Michnika), oraz podkopanie autorytetu Gomułki, którego odsunięto wraz z ekipą w grudniu 1970 roku.
Nowa ekipa Gierka, przy wsparciu Moskwy, ostatecznie zablokowała starania grupy Moczara o przejęcie władzy. W 1971 podczas oficjalnej wizyty Gierka w Pradze Czeskiej, Moczar w "swoim" starym Olsztynie, po raz ostatni usiłował zaistnieć jako kandydat na genseka, zaalarmowany Gierek przerwał wizytę i po przylocie do Olsztyna rozgonił wojewódzką konferencje partyjną z Moczarem włącznie.
Wkrótce potem ambasador gen. Korczyński popełnił samobójstwo w Algierze, a v-min MSW Mytejewski został skazany na 6,5 roku więzienia za organizowanie "czarnej kasy" SB.
Gdyby gen. Moczar nie miał pretekstu do rozpętania wydarzeń marcowych w 1968 roku, to być może protest robotniczy z grudnia 1970 wsparty zostałby przez masowe wystąpienia studenckie. Struktury PRL odczułyby to znacznie boleśniej, a ustępstwa nowej ekipy musiałyby być znacznie większe, niż te wprowadzone przez Gierka.
Z ludzi "przyzwoitych" pragnę tu poza Zawieyskim, Kisielem, Jasienicą, przypomnieć też szefa MSZ Adam Rapackiego, który do przedstawionej mu listy Żydów jakich powinien zwolnić, dopisał na końcu swoje nazwisko i opuścił MSZ na zawsze ( objął je po nim przedwojenny endek na usługach PZPR, niejaki Winiewicz)
Przeciwstawne postawy z Uniwersytetu Warszawskiego: to moje wspomnienie Audytorium Maximum, a przed nim, siwiuteńki jak gołąbek, kruchy profesor Stanisław Herbst rozłożonymi rękoma odgradza studentów od napierających tajniaków, a z drugie strony przypadek szczupłego, długowłosego chłopaczka - Stanisław Cioska, który w kilka miesięcy potem, w nagrodę za "aktywność" w gnojeniu studentów został przewodniczącym Rady Naczelnej ZSP, z przynależnym kierowcą i wielką limuzyną, z której przez 37 lat nigdy nie wysiadł (dzisiaj jest doradcą prezydenta).
Kto poza tow. Cioskiem i marcowym aktywem PZPR (dzisiaj w SLD), odcina jeszcze kupony od wydarzeń marcowych?
No oczywiści środowisko "Agory" i ludzie Michnika - od Aleksandra Smolara - szefa Fundacji Batorego i Eugeniusz Smolara włodarza Polskiego Radia począwszy, aż po Baśkę Toruńczyk, która poprzez "Zeszyty Litarckie" wydawane przez "Agorę" sprawuje rząd dusz w polskiej literaturze i kulturze.
Za trzy lata, w roku 2008 będziemy obchodzić 40 rocznicę zawłaszczonych przez UD-UW-PD Wydarzeń Marcowych - mam nadzieję, że obudzą się wszyscy zwykli Polacy, ówcześni studenci i wykładowcy, uczestnicy antykomunistycznych wydarzeń marca 1968, i swoim masowym odzewem zepchną na margines oficjałki "Gazety Wyborczej" i "środowiska" Agory.
Najwyższy czas dać świadectwo prawdzie.
* * *
Komentarz:
Nie jest do końca jasne czy rzeczywiście Moczar chciał usunąć Gomułkę. Być może moczarowcy zwyczajnie mieli chrapkę na dobrze płatne stanowiska w administracji zajmowane przez byłych stalinowców pochodzenia żydowskiego. Marzec 68 to ostateczna rozprawa z pozostałościami stalinizmu. Moczar nie miał silnego poparcia Moskwy i jedyne co mógł zrobić to załatwić dla swoich ludzi stanowiska opuszczone przez Żydów.
Sprawę ułatwiał fakt, że ZSRR popierał kraje arabskie walczące z państwem żydowskim. Takiej szansy nie można było zmarnować.
Raczej grudzień 1970 był intrygą wymierzoną w towarzysza Wiesława.
To stalinowcy w latach 50 wsadzali do więzienia członków partii oskarżonych o odchylenie prawicowo nacjonalistyczne.
Za kratami znaleźli się np: Władysław Gomułka, Marian Spychalski, Grzegorz Korczyński. Październik 1956 sprawił, że stalinizm został potępiony, zaś marzec 1968 był ostatecznym wypchnięciem stalinowców z życia partyjno administracyjnego z Polsce.
Oskarżanie generała Moczara o antysemityzm to przesada. Przecież w latach 40 Moczar był szefem UB w Łodzi i wielu jego podwładnych to byli Żydzi.
Gdyby generał Moczar pożył trochę dłużej i dogadał by się z kim trzeba to też by został człowiekiem honoru... che, che...
Znaczna część tzw. emigracji marcowej to byli pracownicy stalinowskiej bezpieki i stanowili potencjalne zagrożenie dla ludzi związanych z Gomułką czy Moczarem. Marzec 68 to polityczny rewanż za lata stalinizmu. Chamy odegrały się na Żydach.
Wielu Żydów popierało Stalina i NKWD ze strachu przed III Rzeszą czy polskim nacjonalizmem, a do tego dochodziła zwyczajna pokusa znalezienia się w partii władzy.
Wielu Żydów popierało Stalina i NKWD ze strachu przed III Rzeszą czy polskim nacjonalizmem, a do tego dochodziła zwyczajna pokusa znalezienia się w partii władzy.
Wikipedia:
Żydzi w Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego
Według raportu, jaki w 1945 roku pułkownik Nikołaj Seliwanowski (sowiecki doradca przy MBP) pisał do Ławrientija Berii wiadomo, że Żydzi stanowili 18,7% wśród ogółu pracowników MBP, ale aż 50% wśród zajmujących stanowiska kierownicze[2]. Odsetek Żydów w MBP regularnie wzrastał przekraczając podobno w późniejszym okresie 37% ogółu[3]. Był to duży odsetek, gdyż w okresie powojennym Żydzi w Polsce stanowili mniej niż 1% w społeczeństwie na skutek zagłady dokonanej przez III Rzeszę. Wybrane osoby pochodzenia żydowskiego związane z najwyższymi stanowiskami Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego:
- Roman Romkowski (właściwie Natan Grinszpan-Kikiel) - wiceminister MBP,
- Mieczysław Mietkowski (właściwie Mojżesz Bobrowicki) - wiceminister MBP,
- Leon Andrzejewski (właściwie Ajzen Lajb Wolf) - kierownik kadr, dyrektor Gabinetu MBP,
- Józef Różański (właściwie Józef Goldberg) - kierownik sekcji śledczej resortu,
- Edward Kalecki (właściwie Szymon Eliasz Tenenbaum) - dyrektor Wydziału Finansowego resortu,
- Kamil Warman - resort ochrony zdrowia,
- Leon Gangel (właściwie Lew Gangel) - dyrektor Departamentu Służby Zdrowia MBP,
- Ludwik Przysuski (właściwie Salomon Przysuski) - dyrektor Departamentu Służby Zdrowia MBP,
- Michał Rosner - resort cenzury,
- Hanna Wierbłowska - resort cenzury,
- Michał Taboryski (właściwie Mojżesz Taboryski) - dyrektor Departamentu techniki operacyjnej, perlustracji korespondencji oraz ewidencji,
- Zygmunt Braude - kierownik Biura Prawnego MBP,
- Witold Gotman - resort prawny,
- Feliks Goldsztajn (właściwie Fiszel Goldsztajn)
- Jadwiga Piasecka - Centralne Archiwum MBP,
- Zygmunt Okręt (właściwie Nechemiasz Okręt) - dyrektor Centralnego Archiwum MBP,
- Roman Garbowski (właściwie Rachamiel Garber) - Biuro Wojskowe,
- Józef Czaplicki (właściwie Izydor Kurc) - dyrektor Departamentu III MBP,
- Julian Konar (właściwie Julian Jakub Kohn) - Departament I MBP,
- Leon Rubinstein (właściwie Lejba Rubinstein) - Departament II,
- Aleksander Wolski (właściwie Salomon Dyszko) - dyrektor Departamentu IV MBP,
- Józef Kratko - Dyrektor Departamentu IV i VII MBP, oraz dyrektor Departamentu Szkolenia MBP,
- Bernard Konieczny (właściwie Bernstein) - naczelnik Wydziału III Departamentu IV MBP,
- Julia Brystiger - dyrektor Departamentu V MBP,
- Dagobert Jerzy Łańcut - Departament VI,
- Wacław Komar (właściwie Mendel Kossoj) - dyrektor Departamentu VII MBP,
- Marek Fink (właściwie Mark Finkienberg) - dyrektor Departamentu VII MBP,
- Józef Światło (właściwie Izaak Fleischfarb) - Departament X MBP,
- Henryk Piasecki (właściwie Izrael Chaim Pesses) - Departament X MBP.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz