Jan Brzechwa & Jan Marcin Szancer
1952
Po robocie każdy siada
I przy stole obiad zjada.
A więc jeden je ze smakiem -
Dajmy na to - barszcz z ziemniakiem,
Inny - placki kartoflane.
Jeśli lubi kto odmianę,
Je ziemniaki podsmażone,
Czy tłuczone, czy pieczone,
Bowiem w każdym domu one -
O czym wiecie bez wątpienia -
Są podstawą pożywienia.
Ślinka płynie, oko skrzy się,
Gdy ziemniaki dymią w misie,
Bo to już tradycja taka:
Trudno żyć jest bez ziemniaka
Lecz istnieje szkodnik wielki,
Który niszczy kartofelki.
Gdy ziemniaki dymią w misie,
Bo to już tradycja taka:
Trudno żyć jest bez ziemniaka
Lecz istnieje szkodnik wielki,
Który niszczy kartofelki.
W maju więc, pewnego dzionka,
Gdy przygrzeje promień słonka
Z ziemi wprost wyłazi - stonka:
Więc małżonek i małżonka,
Brat i siostra i szwagierek,
Ciotek, wujów długi szereg,
Cała liczna ich rodzina.
Gdy przygrzeje promień słonka
Z ziemi wprost wyłazi - stonka:
Więc małżonek i małżonka,
Brat i siostra i szwagierek,
Ciotek, wujów długi szereg,
Cała liczna ich rodzina.
Tak historia się zaczyna.
Gdzie ziemniaki w polu rosną,
Zielenieją liście wiosną.
Stonka widzi świeże liście,
Do nich zdąża oczywiście
I rodzinę całą woła:
Prędzej! Stawać dookoła!
Po kolei! Do ogonka!
Zielenieją liście wiosną.
Stonka widzi świeże liście,
Do nich zdąża oczywiście
I rodzinę całą woła:
Prędzej! Stawać dookoła!
Po kolei! Do ogonka!
Tak na żer wyrusza stonka;
Więc małżonek i małżonka,
Brat i siostra, i szwagierek,
Ciotek, wujów długi szereg,
Pożerają na wyścigi
Świeże liście i łodygi.
Nic nasycić ich nie zdoła,
Więc żarłoczna stonka woła:
- Skoro krzak już objedzony,
W różne się rozejdźmy strony:
Wy na lewo, my na prawo!
Podążają tedy żwawo,
Pożerając - krzak po krzaku -
Każdy liść i pęd ziemniaków.
Więc małżonek i małżonka,
Brat i siostra, i szwagierek,
Ciotek, wujów długi szereg,
Pożerają na wyścigi
Świeże liście i łodygi.
Nic nasycić ich nie zdoła,
Więc żarłoczna stonka woła:
- Skoro krzak już objedzony,
W różne się rozejdźmy strony:
Wy na lewo, my na prawo!
Podążają tedy żwawo,
Pożerając - krzak po krzaku -
Każdy liść i pęd ziemniaków.
Nagie krzaczki płaczą wszędzie:
- Już z kartofli nic nie będzie,
Zginą bulwy i korzonki,
Któż ocali nas od stonki?!
- Już z kartofli nic nie będzie,
Zginą bulwy i korzonki,
Któż ocali nas od stonki?!
Stonka jest już najedzona,
Spójrzcie tylko - oto ona:
Jest pół żółta, pół czerwona
I ma dziesięć czarnych pasów,
Jak to widać na obrazku;
Pod pokrywką - skrzydła z błony,
Po trzy nogi z każdej strony,
Czarne plamki ma na czółku,
Z czółka sterczy para czułków,
Na przedpleczu ma znamionka -
Oto jak wygląda stonka.
Spójrzcie tylko - oto ona:
Jest pół żółta, pół czerwona
I ma dziesięć czarnych pasów,
Jak to widać na obrazku;
Pod pokrywką - skrzydła z błony,
Po trzy nogi z każdej strony,
Czarne plamki ma na czółku,
Z czółka sterczy para czułków,
Na przedpleczu ma znamionka -
Oto jak wygląda stonka.
Idzie stonka, brzuch wypina,
Obok cała jej rodzina,
Najedzeni bracia stonki,
Najedzone ich małżonki,
Brzuchy im krępują ruchy,
Idą tłumnie pasibrzuchy,
Niszczyciele i żarłoki,
Drobią szybko małe kroki...
Obok cała jej rodzina,
Najedzeni bracia stonki,
Najedzone ich małżonki,
Brzuchy im krępują ruchy,
Idą tłumnie pasibrzuchy,
Niszczyciele i żarłoki,
Drobią szybko małe kroki...
Dość pławiły się w łakomstwie,
Czas pomyśleć o potomstwie:
Stonka chce mieć dużo dzieci,
Zanim jeszcze maj przyleci.
Słonko dobrze ją nastraja,
Można zacząć składać jaja.
Czas pomyśleć o potomstwie:
Stonka chce mieć dużo dzieci,
Zanim jeszcze maj przyleci.
Słonko dobrze ją nastraja,
Można zacząć składać jaja.
Gdzie są jeszcze całe liście,
Tam już stonka zamaszyście
Mknie w kuzynek licznym gronie
I na liści dolnej stronie
W kupki gładkie jaja zlepia,
Równiusieńko je przyczepia
Po dwadzieścia, po trzydzieści,
Ile ich się tylko zmieści.
Wkrótce wiszą jaj tysiące -
Tego właśnie trzeba stonce.
Pracowity dzień skończony,
Można lecieć w różne strony,
Żeby niszczyć na odmianę
Inne pola kartoflane.
To dla stonki rzecz niewielka;
Leci stonka - niszczycielka,
Za nią siostry, ciotki, kumy
I kuzynek całe tłumy.
Tam już stonka zamaszyście
Mknie w kuzynek licznym gronie
I na liści dolnej stronie
W kupki gładkie jaja zlepia,
Równiusieńko je przyczepia
Po dwadzieścia, po trzydzieści,
Ile ich się tylko zmieści.
Wkrótce wiszą jaj tysiące -
Tego właśnie trzeba stonce.
Pracowity dzień skończony,
Można lecieć w różne strony,
Żeby niszczyć na odmianę
Inne pola kartoflane.
To dla stonki rzecz niewielka;
Leci stonka - niszczycielka,
Za nią siostry, ciotki, kumy
I kuzynek całe tłumy.
A po ośmiu dniach tymczasem,
Na liściasty pokarm łase,
Z gładkich jaj wyłażą larwy;
Larwy są wiśniowej barwy,
Wyglądają dość mięsiście
I rzucają się na liście,
Chciwie żrąc je bez ustanku
Od poranku do poranku
Na liściasty pokarm łase,
Z gładkich jaj wyłażą larwy;
Larwy są wiśniowej barwy,
Wyglądają dość mięsiście
I rzucają się na liście,
Chciwie żrąc je bez ustanku
Od poranku do poranku
Tak na krzaczkach tkwiąc wygodnie,
Larwy z górą trzy tygodnie
Obgryzają je żarłocznie,
Przy czym żadna z nich nie spocznie,
Póki jeden liść zielony
Został jeszcze nie zjedzony.
Larwy z górą trzy tygodnie
Obgryzają je żarłocznie,
Przy czym żadna z nich nie spocznie,
Póki jeden liść zielony
Został jeszcze nie zjedzony.
Gdy się już nasycą w końcu,
Chwilę grzeją się na słońcu,
Jedna ziewnie, druga ziewnie,
Chciałyby się przespac pewnie,
Więc chowają się pod ziemią
I tam dwa tygodnie drzemią.
Wkrótce zaś któregoś dzionka
Z każdej larwy będzie stonka
I żarłoczne głodomory
Powyłażą ze swej nory.
Chwilę grzeją się na słońcu,
Jedna ziewnie, druga ziewnie,
Chciałyby się przespac pewnie,
Więc chowają się pod ziemią
I tam dwa tygodnie drzemią.
Wkrótce zaś któregoś dzionka
Z każdej larwy będzie stonka
I żarłoczne głodomory
Powyłażą ze swej nory.
Wyjdą znów szkodniki znane
Niszczyc pola ziemniaczane;
A i wróg jest także gotów
Zrzucać stonki z samolotów.
Niszczyc pola ziemniaczane;
A i wróg jest także gotów
Zrzucać stonki z samolotów.
Nagie krzaczki płaczą wszędzie:
- Już z kartofli nic nie będzie,
Zgnią bulwy i korzonki,
Któż ocali nas od stonki?!
- Już z kartofli nic nie będzie,
Zgnią bulwy i korzonki,
Któż ocali nas od stonki?!
Właśnie szła przez pole Bronka,
Nagle patrzy - co to? Stonka!
Ziemniaczany wróg! To ona:
Jest pół żółta, pół czerwona
I ma dziesieć czarnych pasków,
Tak jak w książce na obrazku.
Nagle patrzy - co to? Stonka!
Ziemniaczany wróg! To ona:
Jest pół żółta, pół czerwona
I ma dziesieć czarnych pasków,
Tak jak w książce na obrazku.
Nie ma chwili do stracenia,
Bo się stonka rozprzestrzenia -
O tym wiedzą nawet dzieci;
Toteż Bronka szybko leci
Wprost do rady narodowej
Wnet meldunek jest gotowy.
Kierownicy, kontrolerzy
Robią wszystko jak należy;
W telefonach dzwonią dzwonki:
- W polu jest ognisko stonki!
Bo się stonka rozprzestrzenia -
O tym wiedzą nawet dzieci;
Toteż Bronka szybko leci
Wprost do rady narodowej
Wnet meldunek jest gotowy.
Kierownicy, kontrolerzy
Robią wszystko jak należy;
W telefonach dzwonią dzwonki:
- W polu jest ognisko stonki!
Nie minęło pół godziny,
Jak zebrały się drużyny
I ruszyły w pole żwawo,
Przeglądając krzaki z wprawą
Bardzo pilnie i dokładnie:
Bo gdy stonka z liścia spadnie,
Może ujść niepostrzeżona,
A wszak musi być zniszczona!
Jak zebrały się drużyny
I ruszyły w pole żwawo,
Przeglądając krzaki z wprawą
Bardzo pilnie i dokładnie:
Bo gdy stonka z liścia spadnie,
Może ujść niepostrzeżona,
A wszak musi być zniszczona!
W jednej z drużyn jest i Bronka.
Ona wie co znaczy stonka;
Wlała nafty do butelki,
W nafcie topi niszczycielki.
A liść każdy się uśmiecha:
- Z tej dziewczyny jest pociecha!
Ona wie co znaczy stonka;
Wlała nafty do butelki,
W nafcie topi niszczycielki.
A liść każdy się uśmiecha:
- Z tej dziewczyny jest pociecha!
Bierzcie wszyscy przykład z Bronki:
Trzeba niszczyć larwy stonki,
Przeszukiwać krzaczków gąszcze,
Z liści, z ziemi zbierać chrząszcze
Bardzo pilnie, bardzo skrzętnie,
Żeby niszczyć je doszczętnie.
Trzeba też z opryskiwaczy
Ciecz rozpylać, bo inaczej
W ciągu lata do jesieni
Stonka znowu się rozpleni;
Nadto zaś każdego roku
Całe pole mieć na oku.
Trzeba niszczyć larwy stonki,
Przeszukiwać krzaczków gąszcze,
Z liści, z ziemi zbierać chrząszcze
Bardzo pilnie, bardzo skrzętnie,
Żeby niszczyć je doszczętnie.
Trzeba też z opryskiwaczy
Ciecz rozpylać, bo inaczej
W ciągu lata do jesieni
Stonka znowu się rozpleni;
Nadto zaś każdego roku
Całe pole mieć na oku.
Wtedy nam ziemniaków liście
Będą rosły rozłożyście
I przekażą ciepłe słonko
Swoim bulwom i korzonkom.
Zbiory będą znakomite
I ziemniak smakowite
Jeść będziemy z apetytem.
Będą rosły rozłożyście
I przekażą ciepłe słonko
Swoim bulwom i korzonkom.
Zbiory będą znakomite
I ziemniak smakowite
Jeść będziemy z apetytem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz